Myślę, że nie jestem jedyną osobą, która grała w tą grę na swoim pierwszym sprzęcie, będąc małym brzdącem. W moim przypadku był to pierwszy pecet i jedna z pierwszych gier. Chcecie dać się zabrać w piracką przygodę pełną tawern, walk, ukrytych skarbów (w tym przypadku magicznych klejnotów)? Let’s do this boys and girls (żeby nie było, że jestem uprzedzony)!
Tytułowy Kapitan Pazur to pirat z krwi i kości, postrach mórz i oceanów, wspaniały wojownik, a przede wszystkim… KOT. Niestety, zarówno na morzu jak i na lądzie panują zantropomorfizowane Psy. Po przegranej bitwie z wyżej wymienionymi, Kapitan Pazur trafia do lochu, gdzie znajduje notatkę, zapisaną przez poprzedniego więźnia. Z niej dowiaduje się, że gdzieś na świecie istnieje Amulet dziewięciu istnień. Ten, kto będzie jego posiadaczem, zostanie obdarowany 9-cioma życiami. Dużą przeszkodą jest to, że w Amulecie brakuje klejnotów, które są rozrzucone po świecie i znajdują się w rękach innych piratów. Kapitan wydostaje się z więzienia i tak rozpoczyna się rola nasza, czyli gracza.
Przejdźmy do sterowania i umiejętności naszej postaci. Posiadamy jeden podstawowy atak zadający obrażenia w zależności od dystansu. Największy damage zadajemy, kiedy jesteśmy bardzo blisko uderzając łapami, a najmniejszy kucając i uderzając mieczem. Dodatkowe ataki uzależnione są od exploru, czyli pistolet, do którego trzeba zdobyć amunicje, dynamit który trzeba znaleźć, no i ON, niezawodny atak magiczny o intrygującej nazwie KAPITAN PAZUR, który jest niezwykle rzadki do znalezienia oraz zadaje największe obrażenia. Dodatkowo bohaterowi pomagają rozlokowane na mapach power-upy. Jakby wam było mało, to każdego przeciwnika oraz beczki rozlokowane na mapie można podnosić i rzucać. Gra wraz z rozwojem staje się coraz trudniejsza – coraz silniejsi wrogowie, którzy dodatkowo blokują ataki, pojawiają się kolce, więcej przepaści oraz co drugi poziom walczymy z bossami, najczęściej odbierając od ich brudnych pirackich łap amulety. Za te wszystkie trudności nagrodą jest skarb. Aby odnowić jedno z żyć trzeba uzbierać go w liczbie 100 tysięcy. Jest on rozlokowany na mapie w postaci czaszek wysadzanych klejnotami, bereł, monet, koron itp. Gra na szczęście ma 3 auto zapisy na każdym z poziomów, dzięki czemu, gdy stracimy wszystkie życia, nie musimy rozpoczynać gry od początku. (Autor po krótkim przywołaniu siebie do porządku)
Ekhm, wracając do rzeczowego tonu recenzenta i osoby opiniotwórczej, gra ma świetną oprawę dźwiękową (muzyka i odgłosy otaczającego uniwersum robią mega robotę), dobrą jak na grę 2D oprawę graficzną. Ma świetną piracko-baśniową atmosferę, tła gry są dopracowane i kolorowe. Postać jest odwzorowana epicko, spadając z wysokości robi to jak prawdziwy kot, dobiegając za blisko do krawędzi macha rękoma, ledwo powstrzymując się od upadku. Ta gra po prostu ma dusze i przez to tak ciężko, mimo upływu tylu lat, o niej zapomnieć. Zachęciłem was, żeby zagrać, ale boicie się, że ciężko ją zdobyć na dzisiejsze systemy? Podsyłam link do strony, gdzie można ją pobrać nawet na Windows 10. https://captainclaw.net/ (Eoeoeoeoeoe, o kurde, chyba Policja jedzie po mnie, bo napisałem, gdzie można po “piracku” ściągnąć grę, ale wiecie co? Olewam to, bo to w końcu gra o PIRATACH heheheheh).
Kochałem ta gierkę. Pozdrawiam