Fortnite’a jedni wielbią, innym zwisa absolutnie, a jeszcze kolejni twierdzą, że jest niesamowicie rakowym tworem. Mi osobiście bliżej tutaj do absolutnej obojętności względem tej gry. Próbowałem kilku battle royal, Fortnite’a też przetestowałem i po prostu mi nie przypadł do gustu. Ale! Z całą pewnością potrafię docenić robotę marketingową i w jaki sposób gra jest promowana przez Epic Games.
Przykładem tego jest chociażby wirtualny koncert, który odbył się wewnątrz gry. Nie było tam żadnej szczególnej muzyki (ot taki amerykański odpowiednik naszego disco polo), było bardzo kolorowo, ludzie wariowali i generalnie się dobrze bawili. W całkowitej liczbie 10 milionów osób… I właśnie ta liczba jest dla mnie absolutnie szokująca. Tak ogromna liczba osób biorąca udział w jednym wydarzeniu? Coś niesamowitego. Wyobraźcie sobie, że nagle jedna czwarta naszego kraju decyduje się iść na jakiś koncert i wesoło wali na niego zewsząd. Byłby to na pewno spektakularny widok.
A w Fortnite? Wyglądało to w sumie dosyć… Słabo. W samym wydarzeniu nie brałem udziału, widziałem jedynie nagrania, ale mimo to stwierdzam, że wizualnie nie wyglądało to szczególnie. Głównie zapewne dlatego, że koncert odbywał się na wszystkich serwerach jednocześnie, w związku z czym gracze nie byli wrzucani do większych hubów, a w koncercie na każdej scenie mogło brać udział maksymalnie 100 osób jednocześnie. Jest to zrozumiałe, bo zapewne przy wrzuceniu większej ilości osób na jeden serwer, który przecież docelowo jest przystosowany do właśnie setki graczy, mógłby po prostu się zawiesić. Zawód jednak pozostaje, zwłaszcza jeśli ma się wspomnienia eventów z GW2 albo WoW’a. Fakt, że są to zupełnie inne gry, ale jednak zobaczyć jednocześnie chociaż kilkaset graczy bawiących się na koncercie? Mogłoby to wyglądać naprawdę fajnie.
Tak czy siak faktem pozostaje, że event był z pewnością bardzo udany, a przed Epic Games czapki z głów za taką promocję gry. Co przy ostatnich jazdach ze sklepem i Metro Exodus, z pewnością im nie zaszkodzi.