Grymer.eu | Blog o grach

Twoje źródło ciekawostek o grach

Wszystkie

Mini-recenzja: Deponia: The Complete Journey

W minionym tygodniu pośród fali mniejszego lub większego badziewia pojawiającego się w formie darmowych gier, pojawiła się też perełka: “Deponia: The Complete Journey”. O grze nigdy wcześniej nie słyszałem, ale na screenach wyglądała całkiem nieźle. Jeszcze szybkie zerknięcie na oceny jej wystawione w kilku serwisach i moja cebulowa dusza zaczyna drżeć. Chyba będę miał darmową, świetną przygodówkę! Nie jest to może mój ulubiony gatunek, ale w sumie dawno nie grałem. Spróbujemy.

I jakaż to była dobra decyzja… Fanem przygodówek nadal nie jestem, ale zdecydowanie jestem zachwycony scenariuszem i humorem zawartym w grze. Takiego pokładu absurdu i bzdur w jednej grze już dawno nie widziałem. Przynajmniej w pozytywnym sensie.

Głównym bohaterem przygody jest Rufus. Ewidentnie miejscowy idiota, któremu społeczność miasteczka, w którym całość się zaczyna, stara się mu ten fakt uzmysłowić. Bez większych rezultatów. Rufus jest nadal w sobie absolutnie zakochany, przekonany o własnym geniuszu i nieskazitelności. Jego głównym celem jest wydostanie się z Deponii i dostanie do Elizjum – wspaniałego miasta unoszącego się nad powierzchnią planety. Miasta, o którym krążą legendy i gdzie jest miejsce wszystkich wspaniałych jednostek. Zatem też Rufusa. Planów dostania się na miejsce miał już nasz bohater kilka, żaden nie wypalił (ciekawe dlaczego?), ale przecież tym razem musi się mu udać. I o dziwo prawie się tak dzieje. Niestety po drodze strąca piękną elizjankę, w której automatycznie się zakochuje i postanawia pomóc.

Cała historia prezentuje przede wszystkim tonę absurdalnych sposobów rozwiązywania problemów i równie bzdurnych sytuacji, przyjmowanych przez Rufusa ze stoickim spokojem i absolutnym brakiem refleksji. Która po każdym większym fragmencie jest komentowana przez barda wyglądającego jak miejscowy żebrak (z twarzą jednego z twórców), podsumowującego pieśnią to co się wydarzyło.

W kwestii samej rozgrywki, to jest ona raczej standardowa jak na przygodówkę typu point’n’click: poruszamy się postacią po mapie i staramy się rozwiązać problemy przy pomocy zebranych tu i ówdzie gratów oraz rozmawiając z innymi postaciami. Nie ma w tym aspekcie nic rewolucyjnego, a gra też nie stara się udawać, że tak jest. I dobrze, bo rzeczywiście nie stoi ona oryginalnością mechanik, a wspomnianym już scenariuszem i bohaterami, którymi mógłbym się zachwycać jeszcze przez długi, długi czas.

Całość uważam za pozycję obowiązkową dla fanów tego typu gier (choć zapewne jeśli takowym fanem jesteś, to masz ją dawno już za sobą), a dla osób takich jak ja, które nie są przekonane do przygodówek, szczerze polecam jej spróbowanie. Ja się bawiłem doskonale.

ZOSTAW ODPOWIEDŹ

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *